15 sie 2020

Dzień, w którym spadł Czarny Anioł

      Są rzeczy wieczne, jak interpretacje Ewy Demarczyk. Wielu próbowało wykonywać jej repertuar, ale nikt nie dorównał. I cały czas, odkąd wycofała się ze sceny, pojawiała się nadzieja, że powróci. Dzisiaj ta nadzieja umarła razem z nią. Ewa Demarczyk, nazywana Czarnym Aniołem polskiej piosenki poetyckiej (od tytułu piosenki "Czarne anioły"), zmarła wczoraj. 
      
      


7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ODESZŁA LEGENDA. Nasza Madonna w ,, Groszki i róże ,, w pierwszym rzędzie do wieczności. Ze smutkiem, cisną się słowa Buszmana ,,Nic ze sobą oprócz siebie nie zabiorę...,,h

Kopacz pisze...

Wielka szkoda. Ale to nieuniknione. Pamiętam, że za czasów studenckich udało mi się zdobyć bilet na jej recital w teatrze Osterwy w Lublinie.
Powalił mnie z nóg. Choć czułem się troszkę zakłopotany w tym spędzie odpicowanych na glanc widzach, podczas gdy ja w rozciągniętym czarnym swetrze z dużą różową naszywką FuckDonalds...

emberiza pisze...

Może właśnie dlatego, że Legenda, nie zostanie zapomniana.
A wspomnienia z każdego jej koncertu są bezcenne. My tutaj na pewno będziemy wciąż słuchać jak śpiewała.

Iwona

czesia pisze...

poza głosem, urodą miała osobowość,a jej utwory opowiadały o nas, jaj pololeniu

emberiza pisze...

Jej piosenki to najlepsza polska poezja, a poezja jest nieśmiertelna, a jeśli z ta poezją i dzięki niej rośniemy i my, też jesteśmy nieśmiertelni, ale żeby tak się stało, potrzebny jest Artysta

Iwona

Anonimowy pisze...

Było to 48 lat temu. Stanęła jak posąg na scenie teatru w czarnej , długiej, najskromniejszej, pod szyją ,, w łódkę,, sukni, z krzyżem na piersi. Przez cały koncert nie przesunęła się nawet o cm. Ani raz nie odwróciła głowy ani na prawo , ani na lewo . Bardzo sporadycznie, to patrzyła dobrą chwilę w podłogę, to rozkładała szeroko ręce. Miałam wtedy wielką ochotę wpaść na scenę , uklęknąć i objąć Jej nogi. Jam nie godna, pomyślałam ... Poruszały się tylko usta, z których ulatywał przenikliwy tragizm słów i dźwięków, przedziwna tęsknota... Piękno i dobro. Czułam, że serce mi ustaje na kilka uderzeń. Takich doznań się nie zapomina!!! Legitymowałam się już wtedy złotą odznaką ,, Zasłużony Działacz Kultury,, więc bardzo zastanawiało mnie i wtedy i dziś jak to możliwe, że Czarny Anioł nie robiąc nic, zaczarował całą widownię w zasłuchanie i przenikliwą ciszę. Potrafią to tylko najwięksi Artyści. Wiele z nas ocierało łzy. Wielo, wielokrotnie z zespołem PiT ,, Olsztyn,, występowaliśmy na tej scenie, jednak od występu na niej Czarnego Anioła, scena miała dla mnie coś ze świętości. Tak już zostanie, bo ,, nie umiera ten, o którym żywa jest pamięć... ,, Nie umiera. hf

emberiza pisze...

Piękne wspomnienia! Piszesz to, na co w wielu dzisiaj relacjach zwracają uwagę różni ludzie: hipnotyzowała! Bez rekwizytów, bez epatowania gestem i strojem, tylko głos i nieruchomy wzrok wystarczyły, żeby energia słowa i muzyki zawładnęła sceną. Ona nie podlizywała się publiczności, tylko ją ujarzmiała. Kto dziś tak potrafi?...

Iwona