8 sty 2011

Z płomieni czeluści będę cię ścigać...

     Odkąd Wergiliusz napełnił serce Dydony najpierw wielką miłością, a potem nienawiścią i rozpaczą, która doprowadziła do samobójstwa, jej lament ściga nie tylko wiarołomnego Eneasza, ale i każdego, kto czytał jej historię. W porównaniu z cyklonem emocji targającym Dydoną wykalkulowane, chłodne słowa pożegnania Eneasza pozbawiają go niemal ludzkich cech, na podobieństwo Kaukazu z twardej skały.
Nie można uwierzyć, że ktokolwiek z czujących byłby w stanie oprzeć się słowom:

O marną chwilę błagam, aż spocznie me łono,
Aż los mnie mój nauczy cierpieć – zwyciężoną.
                                         (Eneida)
     Ale bogowie są głusi na lament Dydony, tak samo Eneasz, który przecież jest synem bogini. Co z tego, że twardy los uczynił go mężem walecznym, tkliwym i pełnym poświęcenia synem kulawego ojca Anchizesa, litościwym nawet dla greckiego wroga Troi, Achamenidesa, którego zabiera na swój statek ratując przed niechybną śmiercią, jaka czekałaby go w krainie Cyklopów? Co z tego, że pobożność i posłuszeństwo wyrokom Przeznaczenia uodporniły go na klęski, skoro nie nauczył się kochać kobiety? Jej przekleństwo będzie go ścigać po najdalsze czasy, rujnując nowe państwo, sprowadzając wojny, mszcząc się za sponiewierane uczucie:

Niech ludów nie kojarzy miłość ni przymierze,
A kiedyś niech powstanie mściciel z naszych kości,
Co z ogniem do Dardanów i mieczem zagości,
Dziś, jutro, skoro tylko w ramieniu sił stanie!
Brzeg brzegowi, przystaniom wrogimi przystanie
Niech będą! Miecze mieczom! Niech wnuki w bój staną!
                                                          (Eneida)
     Wykrzyczane w rozpaczy Fatum wciąż brzmi w naszych uszach, wciąż nas – współczesnych – z głębokości dosięga jak miecz Archanioła wskazujący drogę w jedną tylko stronę: na wschód od Edenu. Klątwa jest nieodwracalna, musi się wypełnić do końca.

Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.
Wy te same drżące u nieba,
wy te same róże sadzić jak głos
na grobach przyjdziecie i dłonią
odgarniecie wspomnienia i liście, jak włos
siwiejący na płytach płaskich.
                           (K.K.Baczyński)   
     Są chwile na pozór szczęśliwe, kiedy się zapomina, że mieszkamy na gruzach upadłych cywilizacji, domy budujemy na cmentarzach, oddychamy powietrzem, w którym wciąż słychać krzyk śmierci i lament sprzeciwu na okrutny los. Od czasu do czasu głos Dydony dociera wyraźniej, przebijając się przez zgiełk ulicy, niestrudzenie żądając należnego jej miejsca w naszej pamięci. 

When I am laid in earth,
may my wrongs create
no trouble in thy breast.
Remember me,
but ah! forget my fate.


     Podobnie jak trojańskie bitwy, które w kształt zaklęła rozgłośna sława. B y ł a Troja, lecz sunt lacrimae rerum wciąż materią sztuki, jak w „Trojanach” Berlioza, których premierę właśnie przygotowała (11 stycznia) Opera Narodowa. I porzucona królowa znowu przeklnie Eneasza.
     Kiedy płacze Dydona, płaczemy razem z nią; kiedy rozpacza, my jej towarzyszymy; kiedy przeklina – razem z nią zstępujemy do piekła.

(…) Z płomieni cię będę czeluści
Ścigać, gdy dusza zimne twe ciało opuści,
Jak cień zgonię cię wszędy, kara nieprzewlekła
Dojdzieć, zdrajco! – Wieść o niej usłyszę z dna piekła!
                              (Eneida)

2 komentarze:

http://www.kunst-frau.de pisze...

Didos Klage,

ich kann den text nicht lesen, nicht verstehen, aber ich kenne die geschichte von Äneas Flucht aus dem brennenden Troja, ich weiß von seiner Landung in Karthago... ich kenne die Oper von Henry Purcell (habe selbst einmal gesungen, die hexe) ... im augenblick bin gerade dabei die Vergilsche geschichte in ein Theaterstück umzuwandeln... sag mir doch, was bedeutet dein text, wovon handelt er? Ich kann auch französisch oder Englisch - leider kein Tschechich... es ist ein Jammer, dass wir nicht alle mit einem Allsprachverstehenshirn ausgestattet sind...

die liebsten grüße
gabriele

emberiza pisze...

Liebe Gabriele.

Ich schrieb, dass, wenn wir die Geschichte Dido lesen, leiden wir mit ihm zusammen.

Iwona