Odkąd Wergiliusz napełnił
serce Dydony najpierw wielką miłością, a potem nienawiścią i rozpaczą, która
doprowadziła do samobójstwa, jej lament ściga nie tylko wiarołomnego Eneasza,
ale i każdego, kto czytał jej historię. W porównaniu z cyklonem emocji targającym
Dydoną wykalkulowane, chłodne słowa pożegnania Eneasza pozbawiają go niemal
ludzkich cech, na podobieństwo Kaukazu z
twardej skały.
Nie można uwierzyć, że
ktokolwiek z czujących byłby w stanie oprzeć się słowom:
O marną chwilę błagam, aż spocznie me łono,
Aż los mnie mój nauczy cierpieć – zwyciężoną.
(Eneida)
Ale bogowie są głusi na
lament Dydony, tak samo Eneasz, który przecież jest synem bogini. Co z tego, że
twardy los uczynił go mężem walecznym, tkliwym i pełnym poświęcenia synem
kulawego ojca Anchizesa, litościwym nawet dla greckiego wroga Troi,
Achamenidesa, którego zabiera na swój statek ratując przed niechybną śmiercią,
jaka czekałaby go w krainie Cyklopów? Co z tego, że pobożność i posłuszeństwo
wyrokom Przeznaczenia uodporniły go na klęski, skoro nie nauczył się kochać
kobiety? Jej przekleństwo będzie go
ścigać po najdalsze czasy, rujnując nowe państwo, sprowadzając wojny, mszcząc
się za sponiewierane uczucie:
Niech ludów nie kojarzy miłość ni przymierze,
A kiedyś niech powstanie mściciel z naszych kości,
Co z ogniem do Dardanów i mieczem zagości,
Dziś, jutro, skoro tylko w ramieniu sił stanie!
Brzeg brzegowi, przystaniom wrogimi przystanie
Niech będą! Miecze mieczom! Niech wnuki w bój staną!
(Eneida)
Wykrzyczane w rozpaczy Fatum
wciąż brzmi w naszych uszach, wciąż nas – współczesnych – z głębokości dosięga
jak miecz Archanioła wskazujący drogę w jedną tylko stronę: na wschód od Edenu.
Klątwa jest nieodwracalna, musi się wypełnić do końca.
Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.
Wy te same drżące u nieba,
wy te same róże sadzić jak głos
na grobach przyjdziecie i dłonią
odgarniecie wspomnienia i liście, jak włos
siwiejący na płytach płaskich.
(K.K.Baczyński)
Są chwile na pozór
szczęśliwe, kiedy się zapomina, że mieszkamy na gruzach upadłych cywilizacji,
domy budujemy na cmentarzach, oddychamy powietrzem, w którym wciąż słychać
krzyk śmierci i lament sprzeciwu na okrutny los. Od czasu do czasu głos Dydony
dociera wyraźniej, przebijając się przez zgiełk ulicy, niestrudzenie żądając
należnego jej miejsca w naszej pamięci.
When I am laid in earth,
may my wrongs create
no trouble in thy breast.
Remember me,
but ah! forget my fate.
Podobnie jak trojańskie bitwy, które w kształt zaklęła
rozgłośna sława. B y ł a Troja, lecz sunt
lacrimae rerum wciąż materią sztuki, jak w „Trojanach” Berlioza, których
premierę właśnie przygotowała (11 stycznia) Opera Narodowa. I porzucona królowa
znowu przeklnie Eneasza.
Kiedy płacze Dydona, płaczemy
razem z nią; kiedy rozpacza, my jej towarzyszymy; kiedy przeklina – razem z nią
zstępujemy do piekła.
(…) Z płomieni cię będę czeluści
Ścigać, gdy dusza zimne twe ciało
opuści,
Jak cień zgonię cię wszędy, kara
nieprzewlekła
Dojdzieć, zdrajco! – Wieść o niej
usłyszę z dna piekła!
(Eneida)
2 komentarze:
Didos Klage,
ich kann den text nicht lesen, nicht verstehen, aber ich kenne die geschichte von Äneas Flucht aus dem brennenden Troja, ich weiß von seiner Landung in Karthago... ich kenne die Oper von Henry Purcell (habe selbst einmal gesungen, die hexe) ... im augenblick bin gerade dabei die Vergilsche geschichte in ein Theaterstück umzuwandeln... sag mir doch, was bedeutet dein text, wovon handelt er? Ich kann auch französisch oder Englisch - leider kein Tschechich... es ist ein Jammer, dass wir nicht alle mit einem Allsprachverstehenshirn ausgestattet sind...
die liebsten grüße
gabriele
Liebe Gabriele.
Ich schrieb, dass, wenn wir die Geschichte Dido lesen, leiden wir mit ihm zusammen.
Iwona
Prześlij komentarz