3 paź 2019

O pewnych nazwach własnych w środku lasów

      Historia nazw własnych bywa świadectwem historii i dziejów języka. Wiele nazw, dzisiaj niezrozumiałych, ma swoje historyczne, kulturowe lub językoznawcze uzasadnienie. Być może najstarsi mieszkańcy jeszcze niektóre z nich rozumieją i potrafią wskazać źródła powstania. Niemniej wyśledzenie owych źródeł wymaga często zagłębienia się w przeszłość nie tylko językoznawczą. Zwłaszcza gdy wywodzą się z dziejów dawnych mieszkańców, zjawisk przyrodniczych czy obyczajów współcześnie nazywanych inaczej lub po prostu zanikłych. 
      Nazwy miejscowości bywają przedmiotem badań, a ich genealogię można wyprowadzić na podstawie prawideł rozwoju polszczyzny, odowłując się do sklasyfikowanych w onomastyce kategorii. Zdecydowanie mniej źródeł podpowie nam, skąd natomiast pochodzą i co oznaczają nazwy ludowe utrwalone w potocznej świadomości mieszkańców, a nieobecne w źródłach pisanych, dokumentach czy mapach. Do takich należą zwyczajowe nazwy działek leśnych w okolicach Janowa Lubelskiego i podjanowskich wsi.  Należą do nich np.: Caban, Sapy, Kiełbasionka, Osowce, Sadzonka. 
      Nazwa ostatnia, Sadzonka, zapewne jest pozostałością nasadzeń podejmowanych w minionych latach. Akcję zalesiania podjęto zaraz po wojnie w celu odbudowania stanu lasu zniszczonego działaniami wojennymi. Nie tak prosto natomiast wyjaśnić pochodzenie pozostałych nazw. Niektóre, jak Sapy czy Caban pojawiają się na bardziej szczegółówych mapach. 
       Sapy oznaczone są na mapach jako osada złożona z kilku budynków. Administracyjnie stanowią one część Branwi podzielonej obecnie na Branew Ordynacką i Branew Szlachecką. Sapy powstały w 1852 roku jako skutek wykarczowania lasu, w 1921 roku składały się z 5. domów z 28. mieszkańcami. W "Słowniku etymologicznym" Brucknera czytamy, że "sapa" to inaczej graca, rodzaj motyczki, stąd powiedzenie okopywać gracą. Słowo pochodzące z języków romańskich "sapa" z pochodnym czasownikiem "sarpere", od którego pochodzi znany wyraz "saper". Inna etymologia wskazuje na związek z wodą, sapa to także niewielki wodotrysk, bulgoczące źródła, które "sapią". Nieprzypadkowo wyraz kojarzy się z sapaniem, ciężkim oddechem, sykiem czy parą. Sapowiskami nazywano tereny bagniste, nad którymi z bulgoczących miejsc unosiła się para. Toteż Sapy jako miejscowośc powstały na terenach wykarczowanych obok bagien, a lasy obok do dzisiaj w zwyczajowej nomenklaturze tak są nazywane.  Miejscowości Sapy znajdziemy także w innych regionach Polski, np. na pograniczu województwa mazowieckiego i łódzkiego na terenie Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.  Lechosław Herz zalicza je do unikatowego nazewnictwa ludowego podobnie jak Chrapy czy Kierz. 
      Na dokładnych mapach z trasami rowerowymi na południe znajdziemy też Caban i Osowce. Caban jest oboczną formą do "czaban" - nazwy pasterza owiec lub wołów w Rumunii, Mołdawii, na Węgrzech i części Ukrainy. W obu formach funkcjonuje w Polsce również jako nazwisko. Wskazuje wóczas na zawód i pochodzenie protoplasty. Dlaczego jednak Caban przetrwał jako nazwa obszaru leśnego, na którym prywatne działki mają okoliczni mieszkańcy? W dodatku otoczony dookoła niewielkimi obszarami uprawnymi i bezleśnymi. Z kolei Osowce występują także w województwie wielkopolskim jako nazwa wsi, a na Śląsku spotykamy Osowiec. Najsłynniejsza jest chyba Twierdza Osowiec położona w woj. podlaskim, zbudowana w II poł. XIX wieku i nigdy niezdobyta. Nazwa jest typowo topograficzna i oznacza miejsce porośnięte osiną.
      Kiełbasionki jako nazwy własnej nie udało mi się znaleźć nigdzie indziej, spotyka się za to w takiej formie słowotwórczej nazwiska. Zapewne podobnie jak one rdzeń kiełb- wywodzi od dawnego kiełbasić, czyli gmatwać, jak podaje Aleksander Bruckner. Do dzisiaj przecież w języku potocznym funkcjonuje zwrot "coś się pokiełbasiło", czyli zagmatwało,  pokomplikowało. Być może chodzi o zagmatwaną drogę dojścia, plątaninę leśnych dróg i ścieżek, albo sam charakter niejednorodnego lasu, złożonego z gmatwaniny drzewostanu, zarośli, krzewów. 

4 komentarze:

czesia pisze...

ależ onomastyczne dociekania. Lubię. Bo to jak w labiryncie, trzeba złapać nić, by wyjść...na Kiełbasionki:))

emberiza pisze...

Ach, to tylko takie robocze zapiski. Znalazłam pewne źródło, które może mogłoby pomóc, ale niestety można z niego korzystać tylko na miejscu w Bibliotece Narodowej. Jeszcze tam nie dotarłam.

Iwona

czesia pisze...

znając Ciebie,dotrzesz:)))

emberiza pisze...

Mocno wierzysz we mnie, a ja sama pewna nie jestem, bo od pomysłu do realizacji bywa długa droga, zwłaszcza u mnie

Iwona