19 gru 2024
10 gru 2024
Organista z Bazyliki Bożego Ciała
Organista
z Bazyliki Bożego Ciała
Nie potrzeba wielkich rzeczy do
pokazania talentu, w wielkich bowiem
często zwyczaj i forma myśl zastępuje, a w mniejszych, oryginalniejszych,
pokazują się pomysły i smak własny.
(Józef
Ignacy Kraszewski)
Grał na największych organach w Krakowie w
Bazylice Bożego Ciała, prowadził chór, opowiadał najlepsze dowcipy i znał pięć
języków obcych. Ksiądz kanonik regularny laterański Stanisław Świś urodził się
w 1932 roku w Konstantowie, małej wiosce na Lubelszczyźnie z chałupami strzechą
krytych. Obecnie Konstantów znajduje się w powiecie janowskim, w czasach przedwojennych
i wojennych był to powiat biłgorajski.
Kanonicy laterańscy - zakon całkiem
szacowny, bo od św. Augustyna się wywodzący, którego pełna nazwa brzmi: Zakon
Kanoników Regularnych św. Augustyna Kongregacji Najświętszego Zbawiciela
Laterańskiego. Oczywiście nikt nie jest w stanie tego zapamiętać, więc w
skrócie mówi się po prostu Kanonicy Regularni. Ze względu na augustiańską regułę,
z której wyrasta zakon oraz późniejszego należącego do zakonu świętego,
Kanonicy Laterańscy na krakowskim Kazimierzu mają szczególnie dwóch patronów:
św. Augustyna oraz św. Stanisława Kazimierczyka, który tutaj w klasztorze zmarł
i został pochowany pod posadzką (w późniejszym czasie ciało przeniesiono do
renesansowego mauzoleum w ścianie bocznej świątyni). Do Krakowa zakon przybył,
obejmując w opiekę świątynię pod wezwaniem Bożego Ciała, w 1405 roku
sprowadzony przez Jagiełłę. Bazylika zaś ufundowana ok. 1340 r. przez
Kazimierza Wielkiego znajduje się we wszystkich publikacjach o zabytkach
Krakowa i jest stałym punktem turystycznych podróży. Wzniesiona w stylu gotyckim trójnawowa
świątynia, z późniejszymi barokowymi i manierystycznymi elementami wystroju
wnętrza, wywołuje wrażenie wzniosłej potęgi i zadziwia kunsztem dawnych
mistrzów.
Na uwagę zasługują organy, zaprojektowane
na 83 głosy czekają na wstawienie ostatnich trzech głosów językowych.
Ciekawostką jest rozmieszczenie głosów organowych: 62 z nich znajduje się nad
chórem, a 20 tworzy organy boczne w prezbiterium w zabytkowej barokowej szafie
organowej z 1664 r. Odległość między nimi wynosi 70 metrów, jednak można na
nich grać jednocześnie, co tworzy niepowtarzalną przestrzeń dźwiękową we wnętrzu
świątyni, można na nich grać utwory skomponowane na zasadzie echa. Przy czym
"głosy", "głosy językowe", "głosy organowe" to
nie to samo, co liczba piszczałek, bo jest
ich 5950 oraz 25 dzwonów. Na jeden głos składa się bowiem szereg
piszczałek odpowiednio uporządkowanych, najczęściej o identycznym kształcie
(konstrukcji), chociaż różnej wielkości i wydających dźwięki o wyrównanej
barwie i natężeniu. Nazwa głosu od razu sugeruje - przynajmniej organiście, bo
zapewne nie każdemu laikowi - jego brzmienie. Na przykład głos Vox Humana 8`
przypomina w niektórych rejestrach głos ludzki.
Już w 1413 roku widnieje zapis o uposażeniu organisty o imieniu Maciej, a później kolejnych aż do czasów współczesnych. Wzmianka o osobnym mieszkaniu przeznaczonym dla organisty sugeruje, że byli nimi ludzie świeccy, choć w historii funkcjonowania Zakonu Kanoników na Kazimierzu bywali także organiści będący zakonnikami, czasami jako organiści główni, czasami jako pomocniczy. I właśnie jednym z nich w latach 1977 - 1991 był kanonik regularny laterański ks. Stanisław Świś (1932 - 2003). Już w dzieciństwie, spędzonym w małej wsi na obrzeżach Lasów Janowskich, przejawiał zainteresowanie muzyką. Uczył się u wiejskich muzykantów. Pozostawił zapis ponad 80 melodii z okolic Janowa Lubelskiego spisywanych w latach czterdziestych. Są w tym starym zeszycie dwunastoletniego chłopca cudne rzeczy, nutowy zapis polek, ludowych pieśni ("Na Kujawach powiadają..."), walców, fokstrotów i kolęd. Aż się prosi, żeby to wydać. Na razie zdigitalizowany zeszyt udostępnili w Internecie krakowscy współbracia zakonni.
Muzyczny talent chłopca z przedwojennej
wioski wcale nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę, że jest to zagłębie wciąż
żywej muzyki ludowej. Konstantów znajduje się bowiem na środku linii od
Godziszowa, przez Dzwolę i Kocudzę w powiecie janowskim, do Łukowej w powiecie
biłgorajskim, która wyznacza tereny o bogatej tradycji muzyki ludowej co roku
obecnej między innymi na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w
Kazimierzu Dolnym.
Z Dzwoli, obecnie gminnej miejscowości, do
której należy Konstantów, pochodzi laureat Złotej Baszty w 1997 r., skrzypek
Stanisław Głaz. Jak sam o sobie mówi, w życiu robił wiele rzeczy, był rolnikiem,
cieślą, szewcem, stolarzem, murarzem, ale zawsze też muzykantem, najpierw
kolędującym, potem grającym na klarnecie w orkiestrze dętej, ostatecznie zaś na
skrzypcach U takiego zapewne wiejskiego muzykanta, w którego sękatych dłoniach
wciąż pachnie tutejsza gleba, uczył się w dzieciństwie dwunastoletni Staszek. I
tutaj także słuchał archaicznych pieśni śpiewanych podczas wesel i pogrzebów.
Po ukończeniu seminarium i uzyskaniu święceń
kapłańskich w 1958 r. ksiądz Świś pozostał w Krakowie i tam rozpoczął studia w
Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (obecnie Akademia Muzyczna im. Krzysztofa
Pendereckiego), z czym związane były pewne perypetie, bowiem w ówczesnych
czasach jako duchowny nie mógł swobodnie uczestniczyć w zajęciach w stroju
zakonnym, toteż otrzymał specjalne pozwolenie na używanie stroju świeckiego.
Koledzy i koleżanki na studiach nie wiedzieli, że studiuje z nimi osoba
duchowna. Ks. Świś studiował między innymi pod kierunkiem prof. Tadeusza Machla, który wykładał kompozycję i
instrumentację, natomiast pod kierunkiem prof. prof. Jana Jargonia i Franciszka
Widełki doskonalił grę na organach. Ks. Świś bardzo dobrze grał też na skrzypcach.
W 1963 roku rozpoczął się, można by rzec,
światowy etap biografii przyszłego organisty w Bazylice Bożego Ciała. Najpierw
wyjechał do Francji, gdzie przebywał w klasztorze w Beauchene, w Normandii.
Znajduje się tam Sanktuarium Matki Bożej, którym kierują Kanonicy Regularni
sprowadzeni w 1872 r. Wspólnota zakonna w Beauchene jest mała, ale
międzynarodowa. Mają stronę internetową w pięciu językach, w tym po polsku. Już
w roku następnym 1964 ks. Świś przebywa w klasztorze św. Agnieszki w Rzymie i pełni
funkcję organisty pomocniczego w Bazylice św. Agnieszki za Murami. Kolejny rok 1965 i kolejny etap
duszpasterskich peregrynacji to Birmingham w Wielkiej Brytanii, gdzie Kanonicy
Laterańscy prowadzą polską parafię wśród Polonii od zakończenia II wojny światowej,
gdy wielu Polaków pozostało za granicą. Od 1971 roku pracował w duszpasterstwie
polonijnym w Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie do kraju powrócił w 1977 roku,
a lata spędzone za granicą owocnie wykorzystał także na doskonalenie znajomości
języków obcych, gdyż w zakonnym seminarium prowadził zajęcia z języka
angielskiego, włoskiego i łacińskiego.
W Bazylice Bożego Ciała po powrocie do kraju dał się poznać przede wszystkim jako organista pomocniczy, prowadził także chór klasztorny. Skomponował muzykę do wielu pieśni, hymnów i modlitw zakonnych, w tym hymnów do patronów Bazyliki Bożego Ciała, czyli św. św. Augustyna i Stanisława Kazimierczyka oraz hymny na nieszpory, do modlitw na Ciemne Jutrznie. W 1991 roku podjął posługę w Sanktuarium w Gietrzwałdzie, opracował i wydał zbiór pieśni maryjnych. Z przeprowadzką też jest anegdota, którą sam opowiadał, jak to pakował swoje rzeczy. Oczywiście jako zakonnik składał śluby ubóstwa, ale pasja do języków obcych, praca wykładowcy i tłumacza wymaga przecież zaplecza słowników. Toteż nazbierał ich sporo i opowiadał, jak to spakował je w "siedemnaście pudeł ubóstwa" - same słowniki. Pozostawił też w rękopisach różne utwory, m.in. preludia organowe. Podczas corocznych odwiedzin rodzinnej wioski grał na organach parafialnego kościoła w Dzwoli. Odwiedzał bliskich i przyjaciół z dzieciństwa, opowiadał anegdoty z lat posługiwania za granicą i w Krakowie. Zmarł w 2003 roku zupełnie niespodziewanie, pozostawiając wspomnienia i niewydane kompozycje religijne.
Lublin. Kultura i Społeczeństwo. Nr 3-4/ maj-sierpień 2024
8 gru 2024
Identyfikacja autorów poezji XIX wieku w kalendarzu z 1878 roku
4 gru 2024
kalejdoskop
odmierzam życie według rocznych
kalendarzy
skrupulatnie odhaczam lata miesiące i
dni
niektóre daty zakreślam obwódką do
zapamiętania
stare roczniki wciąż zapełniają
szuflady
gdy w pamięci z biegiem lat
przeszłość kurczy się
do kilku znaczących dat
ot, sceny z życia bez początku i
końca
rozwieszam je na osi czasu
jak pranie do wysuszenia z łez
dawne słowa nie ranią
wyznania nie wiadomo czyje
gniew wypalony jak popiół w starym
kaflowym piecu
mogę dowolnie obracać wspomnieniami
jak szkiełkami w dziecięcym
kalejdoskopie
pod światło kolorowe fragmenty
układają się
w zachwycające barwne desenie
niepowtarzalne eony mojej własnej
przeszłości
zamknięte w jednej dacie
lub słowie "minęło"
30 lis 2024
Druki i fotografie o pszczelarstwie na Zamojszczyźnie
Jednakże na zdjęciach widzimy również kłody leżące z różnych miejscowości Zamojszczyzny, w tym także z Biłgorajszczyzny:
29 lis 2024
Kresowa biografia Josepha Conrada
Zanim Józef Teodor Konrad Korzeniowski herbu Nałęcz został Josephem Conradem, światowej klasy pisarzem opisującym bezkresne obszary egzotycznych mórz, jako dziecko i młodzieniec dorastał na ukraińskich wołyńsko-podolskich bezkresach. Ojciec Conrada, Apollo Nałęcz Korzeniowski, urodził się Honoratce położonej w rejonie oratowskim obwodu winnickiego, na ziemiach dawniej określanych jako Podole. Matka przyszłego pisarza, Ewa z Bobrowskich pochodziła z zamożnej ziemiańskiej rodziny wołyńskiej, osiadłej w powiecie żytomierskim. Po obojgu rodzicach Józef Conrad miał pochodzenie kresowe, co znalazło też odzwierciedlenie w biografii typowej dla tysięcy polskich kresowych rodzin ziemiańskich.
Rodzice Conrada, Apollo i Ewa (Ewelina) pobrali się 10 maja 1856 r. w Oratowie w obwodzie winnickim, majątku rodziców Ewy Bobrowskiej. Początkowo zamieszkali w Berdyczowie i tam 3 grudnia 1857 r. urodził się Józef Teodor Konrad. Od 1859 r. Korzeniowscy zamieszkali w Żytomierzu, historycznym mieście założonym w IX w., gdzie w r. 1860 mały Józef Konrad został ochrzczony. Stąd, z Żytomierza, Apollo Korzeniowski pisze listy do miesięcznika “Biblioteka Warszawska” w sprawie zamieszczenia na łamach jego tłumaczeń z literatury obcojęzycznej.
Kiedy na skutek antycarskiej działalności Apollo Korzeniowski od 1861 r. zamieszkuje w Warszawie, Ewa Korzeniowska pisze pełne tęsknoty listy do męża, szykując się jednocześnie do opuszczenia rodzinnych stron i przeprowadzki. Wraz z małym Konradkiem przebywa czasowo to w Berdyczowie, to w Żytomierzu, to znów w Terechowej – majątku Teofili Bobrowskiej, babci Konrada, w rejonie berdyczowskim. Stąd często w zakończeniu listów do męża pojawia się prośba: “telegrafuj do Berdyczowa”. W adresach Ewy pojawia się też Nowofastów w powiecie skwirskim, majątek Lubowidzkich, teściów Tadeusza Bobrowskiego (brata Ewy), gdzie matka Konrada spędza z synkiem kilka tygodni.
W liście z maja 1861 r. na końcu dopisuje dwa zdania do taty mały czteroletni Konradek. Ewa Korzeniowska relacjonuje mężowi działania władz zaborczych wymierzone w polskich patriotów, aresztowania wśród znajomych i krewnych, wywózki mieszkańców, nastroje panujące w środowisku, obawy i plany ostatecznego stąd wyjazdu, gdyż powrót Apolla do Żytomierza oznaczałby jego aresztowanie. Latem 1861 roku w społeczeństwie panują nastroje żałobne, czego wyrazem jest noszona powszechnie czarna odzież. Ewa Korzeniowska w jednym z listów pisze, że szyła dla Konradka czarne ubranko, gdyż chociaż jest dzieckiem, sam o to prosił widząc, że dookoła wszyscy chodzą ubrani na czarno.
Ostatecznie Ewa Korzeniowska z małym Konradem wyjeżdżają do Apolla Korzeniowskiego do Warszawy, gdzie zamieszkują na Nowym Świecie nr 45. Zaledwie miesiąc później, w październiku 1861 r. Apollo Korzeniowski zostaje aresztowany, a w wyniku śledztwa w maju następnego roku (1862) zostają oboje zesłani w głąb Rosji. Początkowo miejscem zesłania miał być Perm u podnóża Uralu, ale już w drodze, w Moskwie, decyzja zostaje zmieniona i wszyscy troje zostają skierowani do Wołogdy. W ten sposób niespełna pięcioletni przyszły pisarz poznaje w dzieciństwie trudy życia zesłańczego tak charakterystyczne dl polskich rodzin kresowych. W styczniu 1863 r. udało się uzyskać przeniesienie rodziny bliżej rodzinnych stron i zostają skierowani do Czernihowa. Dawne ważne miasto historycznej Rusi Kijowskiej stało się miejscem śmierci Ewy Korzeniowskiej, która zmarła na gruźlicę 18 kwietnia 1865 r. nie uzyskawszy na czas zgody na leczenie w Kijowie. Niespełna ośmioletni Konrad zostaje półsierotą i sam jako dziecko zaczyna ciężko chorować, o czym z troską pisze ojciec w listach do rodziny i przyjaciół.
W listopadzie 1866 r. mały Konrad zostaje z babcią Teofilą wysłany na leczenie do Kijowa, a później na dalszą rekonwalescencję do rodziny w Nowofastowie. Rozstanie z ojcem trwało do 1868 r. kiedy Apollo Korzeniowski uzyskał zwolnienie i zamieszkuje z synem we Lwowie na ul. Węgieł Szeroki 804. Tutaj, chcąc wysłać syna do lwowskiego gimnazjum, Apollo zaczyna go uczyć języka niemieckiego. Wcześniej bowiem, podczas lat zesłańczych uczył go już francuskiego i angielskiego. Do końca życia Joseph Conrad najpłynniej będzie posługiwał się językiem francuskim, chociaż całą twórczość pisał po angielsku.
Opisując społeczeństwo lwowskie i panujące tu stosunki społeczne, Apollo Korzeniowski nie powstrzymuje się od ironicznego określenia Królestwo Głodomerii i Golicji (nawiązując w ten sposób do oficjalnej nazwy Królestwa Galicji i Lodomerii). Jeszcze w połowie 1868 r. Apollo przebywa w Przemyślu i Kruhelu Wielkim, a następnie wyjeżdża do Topolnicy – miejscowości uzdrowiskowej w powicie samborskim, gdzie leczy się na gruźlicę. Głównym zabiegiem leczniczym okazuje się picie żętcy. Do Lwowa powraca w październiku zamieszkując tym razem na ul. Szerokiej. Boże Narodzenie 1868 r. ojciec i syn spędzają jeszcze we Lwowie, lecz już w lutym następnego roku przenoszą się do Krakowa. Tam zaś jedenastoletni Konrad zostaje sierotą, gdy jego ojciec Apollo Korzeniowski, wielki patriota, działacz polityczny, pisarz i zesłaniec, umiera na gruźlicę 23 maja 1869 r. Odtąd opiekę nad Konradem przejmują krewni z rodziny Bobrowskich, a szczególnie brat Ewy, Tadeusz Bobrowski, który będzie kierował edukacją Konrada, wspierając i finansując jego plany zostania marynarzem.
Początkowo po śmierci ojca Konrad pozostaje w Krakowie, ale wkrótce wuj Tadeusz umieszcza go w gimnazjum we Lwowie. Następuje tutaj niespełna dwuletni (1873-74) drugi pobyt w tym mieście, niestety, nie ma żadnych informacji na temat życia Konrada w tym czasie. Gdy w 1874 r. Konrad udaje się do Marsylii, opuszcza rodzinne ukraińskie strony właściwie już na zawsze. Po wielu latach w 1890 r. odwiedził jeszcze wuja Tadeusza Bobrowskiego w jego majątku w Kazimierówce.
Joseph Conrad nie wrócił już na wołyńskie i podolskie szlaki swojej rodziny, choć tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej w 1914 r. odwiedził Zakopane, a później to już jego odwiedzano w Anglii.
Iwona Danuta Startek - Kresowa biografia Josepha Conrada - Pisarze.pl
25 lis 2024
Marzy mi się przewodnik po dziurach
11 lis 2024
znicz pod pomnikiem
31 paź 2024
antologia z Gniewina
krótka historia romansu
żyją a jakby nie żyli nie oddychali
żywią się powietrzem
czasami robią sobie sałatkę z porów i
marchewki
to wystarczy aby nie słuchać
burczenia w brzuchu
zagłuszającego motyle
patrzą a jakby nic nie widzą
błądzącym wzrokiem szukają się ciągle
jak ślepcy wodząc oczami za głosem i
zapachem
w pieszczotach i milczeniu szukają
potwierdzenia
że czas nie ma nad nimi władzy
a oni będą wieczni
aż do kolejnego poranka
na jawie a jakby we śnie
budzą się i zasypiają z tym samym
portretem pod powiekami
pieczołowicie uzupełnianym
o potajemne uśmiechy ukośne
spojrzenia
i niesforny włos nad czołem
stopniowo wzrasta liczba piegów na
nosie
gestów zawieszonych bez dotyku
i słów zbędnych wezbranych w rzekę
rozlaną jak wiosenna powódź
z czułością stygnącą jak lawa
na zboczu gasnącego wulkanu czekają
dogodnej chwili na rozstanie
bez zbędnych pretensji i wyrzutów
parę słów na pożegnanie
odchodzę było miło
najlepiej esemesem i bez odbioru
PS Niestety, w druku w antologii zniknęła kursywa w przedostatnim wersie.
29 paź 2024
sto lat temu urodził się Zbigniew Herbert
dlaczego Herbert
w stulecie urodzin
wędzidło sztuki stawia granice
ujarzmiona myśl tropi znaki
przeszłości
na obrazach mistrza z Delft
w przedmiotach zapisany rytuał
codzienności
zwyczajny świat w geście skupienia
światło i cienie to cała prawda
język rzeczy widzialnych
i niewidzialne znaczenia słów
zapisanych z wyczuciem smaku
martwa natura i rękopisy
złamana pieczęć na pergaminie
otwiera to co zakryte
Arkadia czeka i Ona w niej
gotowa na spotkanie
dawni mistrzowie niepokoją
przenikliwym wzrokiem
ponad ciemnością wieków
nigdy nie kończy się
stąpanie po śladach
wieczna wędrówka do mądrości
być z tyłu i patrzeć w przyszłość
bez strachu
26 paź 2024
konkursowe haiku jesienne
20 paź 2024
12 paź 2024
Kiedy sen jest grzechem
„Kiedy sen jest grzechem” stanowi zaproszenie do wspólnej podróży przez wydarzenia kulturalne w regionie, w kraju i za granicą. Zachęcam do śledzenia festiwali i koncertów w Warszawie, Krakowie, Lublinie czy w Lloret de Mar w Hiszpanii. Współczesne obszary kultury Wilna, Budapesztu, Girony czy kresowych rubieży widziane przez pryzmat historii stanowią wciąż obecne dziedzictwo teraźniejszości. Muzyka Moniuszki, reportaże Lundkvista, twórczość Parnickiego to tylko niektóre z filarów, z których wyrasta kultura współczesna. Pochodząc z Konstantowa koło Janowa Lubelskiego zahaczam o tereny obecnego powiatu janowskiego, Lasów Janowskich, a także Puszczy Solskiej, Biłgoraja, Zamojszczyzny aż po Kresy dawnej Rzeczpospolitej.
„Kiedy sen jest grzechem” jest w zmierzeniu i formie lekkiego felietonowego stylu kontynuacją poprzedniej publikacji pod tytułem „Z Szekspirem w torebce”. Książki zawierają teksty publikowane na autorskich blogach, internetowych portalach literackich, czasopismach polonijnych i krajowych.5 paź 2024
1 paź 2024
wiersz zakwalifikowany do druku
krótka historia romansu
żyją a jakby nie żyli nie oddychali
żywią się powietrzem
czasami robią sobie sałatkę z porów i
marchewki
to wystarczy aby nie słuchać
burczenia w brzuchu
zagłuszającego motyle
patrzą a jakby nic nie widzą
błądzącym wzrokiem szukają się ciągle
jak ślepcy wodząc oczami za głosem i
zapachem
w pieszczotach i milczeniu szukają
potwierdzenia
że czas nie ma nad nimi władzy
a oni będą wieczni
aż do kolejnego poranka
na jawie a jakby we śnie
budzą się i zasypiają z tym samym
portretem pod powiekami
pieczołowicie uzupełnianym
o potajemne uśmiechy ukośne
spojrzenia
i niesforny włos nad czołem
stopniowo wzrasta liczba piegów na
nosie
gestów zawieszonych bez dotyku
i słów zbędnych wezbranych w rzekę
rozlaną jak wiosenna powódź
z czułością stygnącą jak lawa
na zboczu gasnącego wulkanu czekają
dogodnej chwili na rozstanie
bez zbędnych pretensji i wyrzutów
parę słów na pożegnanie
odchodzę było miło
najlepiej esemesem i bez odbioru
27 wrz 2024
czas jesieni
22 wrz 2024
żurawie odlatują
18 wrz 2024
wielka woda
na początku była woda
w nurcie rzeki płynie czas
gdy wdrapywaliśmy się na twardy ląd
fale huczały za naszymi plecami
jeszcze dzień miesiąc rok cały wiek
i znowu płynie woda
w rwącym nurcie niesie nasz los
odpływa w niej nasz dobytek
czyjeś domy czyjeś zdjęcia
pokrzywiony wózek dziecka
krzesła stoły pamięć życia
woda płynie płynie wciąż
rośnie rośnie smutek nasz i rozpacz
ląd nasz stał się wodą morzem łez
na początku była woda
woda zmywa po nas ślad