17 lut 2025

Prawie Alaska...

    Mróz się pojawił, sanki się znajdą, psa mam (na razie jednego), nawet czapkę uszankę skombinuję, tylko jakoś śniegu brak. 

8 lut 2025

pamięć rzeki

pamięć rzeki

 

zapytaj rzeki gdzie straszą nieuczęszczane szlaki

utopiec śledzi córki bulgoce woda gniewnie 

złowrogim śmiechem się zanosi

na nic odwaga jeźdźca i spięte ostrogi

kamienny pień ostrzega zbłąkanych

w złowróżbnym spojrzeniu z krzyża

koniec świata bliski

zachody słońca czerwienieją

coraz bardziej krwawo

wygasły popioły smolnych pieców

samotny wędrowiec gubi drogę

splątane ścieżki toną w zapomnieniu

tylko Liswarta* szemrze między łąkami

bezdrożami płynąc zbiera opowieści

nieznane już nikomu


*Liswarta - rzeka w woj. śląskim, lewy dopływ Warty

3 lut 2025

Piękno słowa w otoczeniu pięknych rzeczy

     

       W piątkowe popołudnie ostatniego dnia stycznia w Galerii BCK w Biłgoraju spotkali się artyści plastycy z twórcami słowa poetyckiego. Finisaż wystawy artystów należących do grypy Kreatywna Przestrzeń prowokował do zastanowienia się nad związkami między słowem poetyckim a malarstwem czy rzeźbą. Przewodnikiem po tym zagadnieniu może być analiza przeprowadzona przez włoskiego eseistę i krytyka literackiego Mario Praza, który w książce Mnemosyne. Rzecz o powinowactwie literatury i sztuk plastycznych omawia analogie między utworami literackimi a malarstwem, rzeźbą i architekturą. Przestrzega przy tym przed powszechnym błędem naiwnego zestawiania tematów czy motywów obecnych w danej epoce. Dość ostro krytykuje podejście niektórych badaczy koncentrujących się na powierzchownych podobieństwach. Istotą powinowactwa sztuk nie jest bowiem wspólna tematyka, lecz "jednakowa intencja ekspresywna, jednakowa poetyka,  której towarzyszy pokrewna technika instrumentacji". Miarą powinowactwa jest przede wszystkim oddziaływanie dziel sztuki: wywołanie podobnych emocji, wzruszeń i głębokich przeżyć u odbiorcy.  

     Nieprzystawalność środków wyrazu między literaturą, poezją a malarstwem czy architekturą czasami wydaje się nieprzekraczalna, jednakże według autora, jeśli odrzucić to, co powierzchowne, co wynika z indywidualnych upodobań i możliwości artysty, a sięgnąć do najgłębszej struktury dzieł, można dostrzec "jak różne środki wyrazu zostają użyte do przekazania tej samej interpretacji" świata. Ponieważ jednak nie jest możliwe, aby raz uzyskane wrażenie powstałe w wyniku zetknięcia ludzkiej wrażliwości z dziełem sztuki dało się w identyczny sposób powtórzyć, szukanie analogii w zasadzie odbywa się w przestrzeni pamięci: na ile zdołamy zapamiętać własne odczucia, odczytania, czasami intuicyjne i na ile to przypomniane da się porównać z nowym. 

       Prezentacja wierszy w otoczeniu obrazów, rzeźb, haftu, wytworów rękodzieła wzbogaca odbiór zarówno jednych, jak i drugich, wzbudza dodatkowe emocje. Czy podobne? Czy uczestnicy odczuli powinowactwo sztuk obecnych na wieczornym artystycznym spotkaniu? 

      Uciekając od dosłowności, zaproponowałam obecnym na finisażu cztery swoje wiersze, w których element wizualny odgrywa, przynajmniej w moim osobistym zamierzeniu, istotną rolę. Czy da się znaleźć analogię między wierszami a pięknymi dziełami prezentowanymi na wystawie? 

rano

budzę się ze snu

gasząc pod powieką płonące żyrafy

z szarości powstaje świat

nowy jak w dniu stworzenia

rzeczywistość złoci się na zakurzonej szybie

entropią blasku

gejzery supernowych słońc wirują

między liśćmi

składam pocałunek na krawędzi filiżanki

odpływam ku Kolchidzie

po czarne runo smaku


nocne odgłosy

pociąg po szynach wiatr w gałęziach

bulgocze w rynnach na parapecie

we łzach się budzę nasłuchując kto płacze

kto siecze w szyby okienne nocą?...

tylko deszcz co chciałby nieproszony

do środka wejść

zasnuć żałobą pościel ciepłą od snów

może trzepot ptaków

o sowich oczach ogromnych jak mit

hałasują niewidzialne pomruki

zadumanych lamp

zaraz zgasną

koła się toczą po szynach daleko

stukot wieszczy tajemną przyszłość

rozciągnięte krzyże ulic

wiatr tchnieniem wygładza

coraz bardziej pusto


u schyłku dnia

to miejsce odchodzi zabierając ze sobą duchy mieszkańców

ten który sadził gruszę odszedł z workiem tajemnic swojego czasu

za nim wyruszył ten który pamiętał kto gruszę sadził i jadł jej owoce

w liściach ucichło wołanie tej która mlekiem karmiła dziecko

została tetrowa pielucha poszarpana  przez wiatr

ciepło bosych stóp na ścieżce zmyły wielokrotne deszcze

kruszeje schodek młyńskiego koła pod progiem

jakie rosły tu kwiaty kiedy stękały cebry pełne wody?

umykające w trawie koniki polne

próbują zaprowadzić mnie w tamtą stronę

gdzie przeszłość rozpina się na opowieściach

 

dlaczego Herbert

                    w stulecie urodzin

wędzidło sztuki stawia granice

ujarzmiona myśl tropi znaki przeszłości

na obrazach mistrza z Delft

w przedmiotach zapisany rytuał

codzienności

 

zwyczajny świat w geście skupienia

światło i cienie to cała prawda

język rzeczy widzialnych

i niewidzialne znaczenia słów

zapisanych z wyczuciem smaku

 

martwa natura i rękopisy

złamana pieczęć na pergaminie

otwiera to co zakryte

Arkadia czeka i Ona w niej

gotowa na spotkanie

 

dawni mistrzowie niepokoją

przenikliwym wzrokiem

ponad ciemnością wieków

nigdy nie kończy się

stąpanie po śladach

wieczna wędrówka do mądrości

być z tyłu i patrzeć w przyszłość

bez strachu












29 sty 2025

Na Gromniczną

     Kilka skanów z Polony i Muzeum Narodowego w Warszawie


Obraz olejny Teodora Axentowicza z 1890 roku


I tego samego autora obraz z 1898 roku


Grafika Ignacego Łopieńskiego na podstawie obrazu Alfreda Wierusz-Kowalskiego, odbitka z 1893 roku wydana w Monachium


Pocztówka z 1908 roku z obrazem Józefa Ryszkiewicza (ojca) 


Pocztówka z 1910 roku z obrazem Piotra Stachiewicza


Matka Boska Gromniczna, pocztówka z 1912 roku, wydana w Wieliczce, autor Piotr Stachiewicz


Kościół Matki Boskiej Gromnicznej (Oczyszczenia Najświętszej Marii Panny) we Lwowie, fotografia Marek Münz, 1925 rok

W 1844 roku 2 lutego w święto Matki Boskiej Gromnicznej ks. Alojzy Ficek, proboszcz w Piekarach Śląskich,  powołał do życia Bractwo Trzeźwości.  Papież Pius IX Dekretem z 1851 roku skierowanym do biskupa wrocławskiego Antoniego Melchiora Fijałkowskiego nadał Ustawy Wstrzemięźliwości i ustanowił warunki uzyskania odpustu za wstąpienie do Bractwa, którego patronką została Matka Boża Gromniczna. 

16 sty 2025

Kryminalna Florencja

     16 stycznia 1947 roku w Londynie urodziła się Magdalen Nabb (nazwisko panieńskie Nuttal), brytyjska pisarka, która od 1975 roku mieszkała we Florencji i tam osadziła akcję serii kryminałów z sierżantem Guarnaccią w roli głównej. Już drugą książkę autorki z tej serii Georges Simenon określił mianem arcydzieła. 
       Zaczęło się zaś od Śmierci Anglika, pierwszego kryminału umiejscowionego w uliczkach i mało znanych kamienicach Florencji. Już ta pierwsza pozycja zdradzała mistrzowską rękę pisarki, wprowadzając zwyczajną, nie tę turystyczną, atmosferę miasta, w którym mieszkają dziwni obcokrajowcy - tytułowy Anglik czy panna White, która nigdy nie nauczyła się włoskiego, mimo że mieszkała we Włoszech od lat - oraz zwykli mieszkańcy, sąsiedzi, sprzedawcy, agenci ubezpieczeniowi, gospodynie i dziewczynki bawiące się pistoletem na wodę. Sierżant Salvatore Guarnaccia przez cały czas akcji jest potężne chory na grypę. Gorączka bohatera współgra z gorączkowymi przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia. W krótkich chwilach jasnego umysłu docierają do sierżanta strzępy wydarzeń opowiadane przez młodziutkiego karabiniera Bacciego, który w zastępstwie za sierżanta odkrywa zwłoki. Z relacji podwładnego, z jego sprawozdań i rozmów ze świadkami, Guarnaccia w chorobowej malignie odkrywa właściwego zabójcę. Po drodze sprawa nabiera zasięgu międzynarodowego, a Florencję odwiedzają detektywi ze Scotland Yardu. Odkrycie prawdziwego zabójcy okazuje się tak niecodzienne, że w zasadzie niemal wszyscy, włącznie z czytelnikiem chcieliby, żeby go nie złapano. On jednak nie ucieka, lecz fatalistycznie poddaje się losowi. Guarnaccia dochodzi do siebie i może pojechać na święta do domu do Syrakuz na Sycylii.  
         Poza prowadzeniem wątku kryminalnego i międzynarodowego handlu dziełami sztuki autorka wyraźnie bawi się konfrontacją włoskiego temperamentu z angielską powściągliwością. Dowcipnie kontrastuje dwa odmienne typy myślenia i narodowościowe obyczaje. Bohaterowie nabierają dzięki temu indywidualnych rysów i stają się bardziej wyraziści. W zasadzie może poza dwiema figurami większość bohaterów wzbudza sympatię i wyczuwa się, że także autorka mimo ich wad patrzy na nich z życzliwością. 
        W drugiej części serii, Śmierci Holendra, nazwanej przez Simenona arcydziełem, faktycznie rzecz rozgrywa się z większym napięciem. Guarnaccia nie jest już chory, cierpi za to całe miasto wymęczone letnim upałem. I tutaj ginie obcokrajowiec, lecz w przeciwieństwie do wcześniejszego Anglika, odsłanianie  przeszłości Holendra i przyczyn, które doprowadziły do zabójstwa, stopniowo buduje postać niezwykle pozytywną, człowieka bez skazy, uczciwego i hojnego, który ginie właściwie z powodu swojej wielkoduszności. Nieskazitelność postaci denata wzmaga napięcie toku akcji i zarazem determinację sierżanta próbującego dociec przyczyny zabójstwa i przede wszystkim złapać mordercę. Różne wątki, kolejne rozmowy, pozornie bez związku, stopniowo układają się w całość. Dwoje najważniejszych świadków okazuje się tak nieprawdopodobnych, że aż proszą się o detektywa godnego im zaufać. Jednym jest starsza dziewięćdziesięcioletnia schorowana kobieta, która nie wychodzi z mieszkania, a drugim ślepiec, który tylko na podstawie odgłosów ludzkich kroków odróżnia kto jest kim, albo czyje kroki nie należą do tej osoby, o której myślał sierżant. 
         Całość jest niezwykle spójna i po pozornym fiasku śledztwa prowadzi jednak do zaskakującego finału. Intryga w Śmierć Holendra ma wiele z atmosfery i zawiłości podobnej chociażby do śledztwa porucznika Columbo.  Sierżant stopniowo osacza morderczynię. On wie, że to ona; ona wie, że on wie. Co prawda Guarnaccia nie wie wszystkiego, nie zna motywu, nie rozumie, dlaczego, ale stopniowo i to zostaje odkryte. Wspaniała sekwencja śledzenia bohaterki przez sierżanta pozwala autorce pokazać ulice Florencji, jej zaułki, rozkład instytucji, budynków. Architektura miasta staje się w tym pościgu równie ważna, jak sama akcja. 
          Kolejne części serii kryminalnej wciąż jeszcze nie zostały przetłumaczone. Te dwie pierwsze tłumaczyła Dorota Kozińska, latynistka, zajmująca się także krytyką muzyczną i operową. I zapewne nigdy nie poznałabym pisarki, gdyby nie to tłumaczenie opublikowane w wydawnictwie Próby, a kryminalna Florencja nie ujawniłaby się przed oczami polskiego czytelnika. Ciekawie jest spojrzeć na to turystyczne miasto od zupełnie innej strony. Jeden szczegół zaburzył mi jednak rozkoszowanie się spacerem po florenckich ulicach. Mianowicie tłumaczka stosuje pokraczną formę czasownika "wykupywać": "Cesarini wykupywał stopniowo wszystkie mieszkania wraz z lokatorami". Moja dusza polonisty krwawi, gdy to czytam. Niestety, czy nikt w wydawnictwie nie zwrócił na to uwagi? Gdzie korekta??
       Z jednej strony można Nabb uznać z kontynuatorkę angielskiej tradycji Agathy Christie, ale z drugiej są to zupełnie inne kryminalne intrygi, w których dużo jest atmosfery Włoch, wiele włoskiego charakteru. Kto wie, jak daleko jeszcze zaprowadziłaby nas autorka, gdyby nie przedwczesna śmierć w wieku 60. lat. Magdalen Nabb zmarła bowiem we Florencji w 2007 roku, a w 2008 pośmiertnie ukazała się ostatnia część serii. Chciałoby się poczytać dalej o przygodach sierżanta Guarnacci z niewielkiego posterunku na Piazza de Pitti. 


Magdalen Nabb: Śmierć Anglika. Tłumaczyła Dorota Kozińska. Wydawnictwo Próby. Warszawa 2021.
Magdalen Nabb: Śmierć Holendra. Tłumczyła Dorota kozińska. Wydawnictwo Próby. Warszawa 2022.
       

14 sty 2025

Hej, karnawał!

      W Albumowym kalendarzu polskim satyrycznym na 1895 rok znajduje się entuzjastyczne powitanie królowej karnawału ze stosowną ilustracją. Niestety, ani autor tekstu, ani ilustracji nie został podany.  Ze wstępu od wydawcy Saturnina Sikorskiego wiadomo tylko, że do redakcji przysyłali swoje teksty także czytelnicy, niemniej całość redagował Artur Oppman. Kalendarz ze względu na prześmiewczy i dowcipny charakter tekstów i rysunków zawiera w tytule określenie "satyryczny".  Taki też w istocie ma wydźwięk. Zawiera anegdoty, humorystyczne opowiastki i satyryczne rysunki. 
       W dowcipnym tonie utrzymany jest także wspomniany wiersz karnawałowy.








5 sty 2025

roztoczańskie szczodraki

Na scęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok!

 Piekliście tyz scodrocki, kołocki jak ciotka, jak swok?

Przyjść nom kozoł Poniezus i ten święty Jon -

Jak ni mocie scodrocków, kołcków, dejcie chleba krom.

A jak mocie grosiki, to niech dzwoni trzos,

 winsować wom bedziewa na caluśki głos:

 mijcie  w tym Nowym Roku zawsze chleba w bród,

 bo niedobrze, gdy w kątach przycajo sie głód.

 Niech sie rodzo zimniocki jak pniocki,

rzepa jak chodocki

i niech pleni snop,

 baba wos niech nie tłuce, ani wos też chłop...

 Niech zakwito tatarka,

 niech nie zmyko kucharka,

 niech nie prysko bobek,

 niech wom krowy nic ryco,

 tego Wom z serca scodrocorze życo!


Tekst kolędniczych życzeń z 1939 roku opublikowany w czasopiśmie "Młodzież Seraficka. Organ uczącej się młodzieży Prowincji OO. Bernardynów". 

1 sty 2025

Taki kraj






Typy lubelskie, powiat janowski, pocztówka z 1915 r.


Chełmszczyzna z Zamościem i Biłgorajem w kalendarzu z 1913 roku

Wieczór w pasiece, powiat Janów Lubelski, pocztówka przedwojenna


Orkiestra Włościańska Karola Namysłowskiego, najstarsza polska orkiestra symfoniczna działająca do dzisiaj